Monthly Archives: Styczeń 2017

  • 0

J. Wcisła: „PiS podejmuje się zadania, na które już na starcie nie ma pieniędzy”

Senat przyjął projekt uchwały w sprawie ustawy ratyfikującej europejskie porozumienie w sprawie głównych dróg wodnych o znaczeniu międzynarodowym, tzw. konwencję AGN. To długo wyczekiwana decyzja przez środowisko, która jest jednocześnie deklaracją woli podniesienia walorów polskich odcinków do standardów międzynarodowych. Senator Jerzy Wcisła z tej decyzji jest zadowolony, jednak pomysł obozu rządzącego na realizację inwestycji związanych z rewitalizacją dróg wodnych uznaje za „nierealny” i w przyszłości „szkodliwy dla polskiej gospodarki”. Prawo i Sprawiedliwość zakłada – zdaniem senatora Platformy Obywatelskiej – zbyt optymistyczny scenariusz ekonomiczny, który zakłada m.in. wkład własny w wysokości 40 mld zł, na który pieniądze będzie starano się pozyskać ze środków przedsiębiorstw państwowych – portów i stoczni.

Sam pomysł rewitalizacji polskich dróg międzynarodowych (MDW E70, E40 i E30) jest bardzo dobry. Sam Jerzy Wcisła uczestniczył w pracach zespołów stworzonych na rzecz 2 z 3 polskich dróg: MDW E70 (łączącej Kłajpedę z Rotterdamem – w Polsce przebiegającej od Zalewu Wiślanego, przez Wisłę, Noteć, Wartę i odcinek Odry) i E40 (łączącej Gdańsk z Morzem Czarnym – w Polsce jest to odcinek Wisły do lub poniżej Warszawy i połączenie jej z Dnieprem). Poza tym szlakami jest jeszcze MDW E30, czyli Odra, która ma zostać połączona z Dunajem. Łącznie to około 2,200 km rzek i kanałów w Polsce.

– Ja o to walczyłem przez wiele lat – wspomina Jerzy Wcisła. – Jeszcze przed rządami PO i nie wywalczyłem tego. W czasach, gdy PO była u władzy, przekonywano mnie, że musimy najpierw zrobić autostrady, kolej, a później dopiero drogi wodne. I podpisywanie konwencji AGN byłoby nieuczciwe, ponieważ nie ma pieniędzy na rzeki. Dzisiaj PiS ma przyzwolenie i podpisze konwencję AGN. Z tego powinienem być zadowolony i jestem zadowolony, z tym że program, który PiS przedstawił jest kompletnie moim zdaniem niewiarygodny, nierealny i szkodliwy dla polskiej gospodarki. To jest poważne zagrożenie.

Przede wszystkim chodzi o koszty, które będą znacznie wyższe – zdaniem senatora – niż planowane przez rządzących Prawa i Sprawiedliwości. Około 95% długości dróg wodnych wymaga podniesienia do standardów, a ponadto parametry większości istniejących mostów i urządzeń hydrotechnicznych nie spełniają norm. Koszt tych działań szacuje się na 90 miliardów, ale z dużym prawdopodobieństwem może to być nawet 140 mld zł.

– Ta konwencja otwiera możliwość finansowania pewnych zadań ze środków unijnych. Apelowałem jednak wielokrotnie do ministrów gospodarki morskiej, by inaczej podeszli do tematu rewitalizacji dróg wodnych. Są dwa zagrożenia: przede wszystkim hierarchia priorytetów. Najpierw ma być zrobiona Odra, potem Wisła, a następnie ma być zrobiony odcinek między Odrą a Wisła, czyli nasza MDW E70. Kosztowo to wygląda tak, że na rewitalizację tych 3 dróg wodnych mamy wydać co najmniej 90 miliardów złotych. Szacunki, które ja znam i które były tworzone z pieniędzy Banku Światowego za czasów Platformy Obywatelskiej to nie jest 90, a 140 miliardów zł. Na Odrę ma być wydane około 40 mld zł, później ma być robiona Wisła za następne 30 mld zł, a później ma być robiony odcinek Odra-Wisła i to jest około 10 mld zł. Tych pieniędzy nie ma i jestem przekonany, że nie zrobimy nawet Wisły, bo tych 40 mld zł nie znajdziemy – jest przekonany Jerzy Wcisła. – Priorytety powinny być inne. Najpierw powinniśmy zrobić wszystkie drogi wodne do drugiej klasy, czyli do głębokości około 1,8 m, żeby uruchomić podstawowy transport, taki jaki dopływa do Elbląga, czyli na barkach do 700 ton. Cała turystyka może wtedy funkcjonować, a dopiero później budować te wielkie autostrady europejskie o głębokości co najmniej 2,5 metra, bo tam są dopiero wielkie koszty. Taki był mój pomysł i tak powinno się to realizować.

Najłatwiejszym do włączenia w sieć dróg europejskich jest szlak MDW E70. Ta droga jest również „naturalnym beneficjentem” budowy kanału przez Mierzeję i jeśli plany nie zostaną zrewidowane, cała ta prawie miliardowa inwestycja, może być zupełnie niewykorzystana.

– Jeżeli się planuje równolegle budowę dróg wodnych i kanału przez Mierzeję, to należy wiedzieć, że 3,5 mln ton, które mają trafić z Rosji do Polski przez kanał, to nie są tony, które może zaabsorbować Elbląg – tłumaczy Wcisła. – Elbląg może zaabsorbować około 1,5 mln ton. 3,5 mln ton to są tony, które mają być przewiezione przez Elbląg do Warszawy i do Niemiec. Jeśli my nie zrobimy Wisły i tego połączenia Odra-Wisła, to 3,5 mln ton do Elbląga nie wpłynie, czyli nie wykorzystamy inwestycji budowy kanału przez Mierzeję. Miliard złotych wydamy, a efektów nie będzie. Jeśli chcemy w 2022 roku zrobić kanał przez Mierzeję, to od Elbląga musi iść droga wodna w drugą stronę. Towary muszą płynąć dalej, inaczej te pieniądze zostaną zmarnowane.

Jeszcze większe wątpliwości budzi określenie źródeł finansowania projektu. Przy założeniu, że sporą pulę środków uda się pozyskać z UE (m.in. dzięki Planowi Junckera), to nadal trzeba wygenerować około 30-40 mld na wkład własny.

– W listopadzie ubiegłego roku w Senacie wiceminister żeglugi śródlądowej i gospodarki morskiej Pan Jerzy Materna mówił, że te środki mają pochodzić m.in. od ok. 20 przedsiębiorstw państwowych – w tym stoczni i portów – nad którymi właśnie to ministerstwo przejęło nadzór. Mają one utworzyć spółkę specjalnego przeznaczenia, tak, by cytując Pana Jerzego Maternę „w planie Junckera sięgnąć po duży kapitał z Banku Światowego i europejskiego” – wyjaśniał senator PO.

– Finansowanie programu rozwoju polskich rzek – a więc zadania państwowego – ze środków firm działających na rynku globalnym odbierze im środki na własny rozwój, a być może nawet na przetrwanie. Włączenie ich w lewarowanie przedsięwzięć Rządowych zatrzyma ich własny rozwój i doprowadzi do porażki w konfrontacji z europejską i światową konkurencją – wyjaśniał Jerzy Wcisła. – Rząd PiS podejmuje się realizacji projektu, na który już na starcie nie ma pieniędzy i chce je wyciągnąć z gospodarki. To bardzo zły kierunek i jeszcze gorszy sygnał dla polskich przedsiębiorców.

Dlatego też senator PO zaapelował o wykonanie Studium Wykonalności, na którego podstawie będzie można określić rzeczywistą skalę prac koniecznych do wypełnienia zobowiązań wynikających z ratyfikowania Konwencji AGN. – Wyrażam zadowolenie, że Rząd podjął się zadania włączenia polskich dróg wodnych do sieci europejskiej.

Korzyści, które z tego wynikną są dla mnie oczywiste. Zarówno ekonomiczne, jak środowiskowe, a także – pośrednio – energetyczne i zwiększające bezpieczeństwo na drogach kołowych – poprzez wyeliminowanie z nich dużej części transportu – oraz zwiększające bezpieczeństwo powodziowe i poprawiające gospodarkę wodną w Polsce. Niestety, mam duże wątpliwości co do realności tego programu – zakończył Wcisła.

źródło: http://www.elblag.net/artykuly/j-wcisla-pis-podejmuje-sie-zadania-na-ktore-juz-na,28357.htm


  • 0

Rząd słono zapłaci za zamknięcie granicy z Rosją? Ponad 100 tys. poszkodowanych osób

Należy pokryć ludziom straty spowodowane likwidacją małego ruchu granicznego z obwodem kaliningradzkim. Sto tysięcy osób zainwestowało w sumie ok. 30 mln zł i nie może z tego korzystać – mówi Wyborczej senator Jerzy Wcisła z PO, który zapowiada skierowanie do sądu pozwu zbiorowego przeciwko skarbowi państwa.

Grzegorz Szaro: Jest jeszcze szansa na przywrócenie małego ruchu granicznego (MRG)?

Jerzy Wcisła: Według mnie nie. Dopóki PiS jest przy władzy, nie ma co o tym marzyć.

Skąd taka pewność?

– MRG nie został przecież zlikwidowany z powodów merytorycznych, ale dlatego, że prezes PiS Jarosław Kaczyński i otaczający go ludzie po prostu uważają, że dotychczasowe dobre relacje z Rosją trzeba likwidować wszędzie tam, gdzie jest to tylko możliwe. Nikt ich nie przekona do zmiany poglądów.

Jakie mają argumenty?

– O to właśnie chodzi, że nie mają żadnych. Zlikwidowano MRG z przyczyn stricte ideowych. Nie gospodarczych i w żaden sposób nieumotywowanych rzekomymi zagrożeniami, które mogłyby płynąć ze strony rosyjskiej i mogłyby być generowane przez MRG. Już czterokrotnie pytałem ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka, jaka była przyczyna zawieszenia MRG, i za każdym razem padała inna odpowiedź.

Jak to tłumaczył?

– Głównie przyczynami, które faktycznie nie miały żadnego związku z MRG. Mowa była o agresywnej polityce rosyjskiej wobec Gruzji i wobec Ukrainy albo o zagrożeniach ze strony Rosji dla państw bałtyckich. W ostatniej odpowiedzi jest także mowa o rzekomych wyliczeniach, z których ma wynikać, że Polska ma realne korzyści ekonomiczne z powodu zamknięcia MRG.

Jakie to korzyści?

– Według szefa MSWiA opłaciło się to naszemu krajowi, bo nie jeździmy już do Rosji tak masowo i nie kupujemy ich paliwa, papierosów i wódki, tylko robimy to u nas.

Zgadza się pan z tym?

– Nie można się z tym zgodzić. Po pierwsze, wyliczenia, którymi posługuje się obecny rząd, kłócą się z danymi Głównego Urzędu Statystycznego, bo gdy funkcjonował MRG, Rosjanie wydawali w Polsce więcej pieniędzy niż Polacy w obwodzie kaliningradzkim. Po drugie, ani GUS, ani minister Błaszczak nie biorą pod uwagę tego, co nie zostało ujęte w statystykach. Mam na myśli to, że goście z obwodu kaliningradzkiego zostawali w Polsce swoje pieniądze, płacąc m.in. za usługi kosmetyczne, hotelarskie, gastronomiczne, medyczne itd. My nie jeździmy do Rosji, żeby leczyć się u stomatologa albo do kosmetyczek, ale Rosjanie bardzo często po to właśnie do nas przyjeżdżają. Np. w Trójmieście i Elblągu, w którym ja mieszkam, widać to jak na dłoni.

Za zezwolenie na wielokrotne przekraczanie granicy w ramach MRG trzeba było zapłacić – dla Polaka był to wydatek w wysokości ok. 200 zł na pięć lat, a wiza kosztuje kilka razy więcej. Dlatego wyjazdy na zakupy do Rosji po benzynę, alkohol i papierosy przestały już być atrakcyjne także dla mieszkańców Pomorza i Warmii i Mazur…

– Ponad 90 procent Polaków przekraczało granicę z Rosją na podstawie zezwoleń o MRG, ale Rosjanie nie korzystali z tego aż w takim stopniu. Można powiedzieć, że robili to pół na pół – na podstawie takich pozwoleń i normalnych wiz. Obecnie Polacy, już teraz to obserwujemy, będą przechodzili na wizy, chociaż są one dużo droższe.

Ale nie wolno zapominać o jeszcze jednej bardzo ważnej kwestii. W cywilizowanym świecie nie wprowadza się MRG tylko po to, żeby ludzie mieszkający przy granicy na tym zarabiali. Nie jest to oczywiście nic złego, ale to kwestia pochodna. Moim zdaniem najważniejszą sprawą jest swoboda podróżowania w sytuacji, gdy państwa ze sobą sąsiadujące z przyczyn politycznych utrzymują ograniczenia w przekraczaniu granic. Tak jest w przypadku Polski i Rosji, Polski i Ukrainy oraz Białorusi. MRG ma na celu spowodować, że te małe przygraniczne społeczności się ze sobą kontaktują i integrują na różne sposoby.

Nie ma wątpliwości, że przez kilka ostatnich lat funkcjonowania MRG ta integracja była już mocno rozwinięta. Powstało mnóstwo związków międzyludzkich. Spotkali się członkowie wielu stowarzyszeń i organizacji, m.in. żeglarze, muzycy, Amazonki, organizowano międzynarodowe wycieczki rowerowe itp.

Teraz regularnie mogą spotykać się najwyżej na Facebooku albo pisać do siebie maile…

– Dokładnie tak. Dlatego nie wszystkie straty spowodowane nieprzemyślaną decyzją obecnego rządu da się przeliczyć na pieniądze. Podam przykład – 20 lat temu, gdy wprowadziłem się do Elbląga, to autentycznie bałem się Rosjan. Gdy szli grupą, szybko przechodziłem na drugą stronę ulicy. Teraz, w dużej mierze dzięki MRG, już nikt się tak Rosjan nie boi. Wielu z nas ma znajomych i przyjaciół w Kaliningradzie.

Przez kilka miesięcy wiele środowisk wspólnie zbierało podpisy w sprawie wznowienia MGR. Dla rządu i premier Beaty Szydło nie miało to znaczenia?

– Powstał obywatelski komitet na rzecz przywrócenia MRG, wsparła go m.in. Platforma Obywatelska. W ciągu kilku miesięcy udało się zebrać w sumie ponad sześć tysięcy podpisów, które zostały przekazane pani premier, a dokładnie rzecz biorąc – zostały złożone w jej sekretariacie, bo nie znalazła czasu na spotkanie.

I co to dało?

– Cisza, od kilku miesięcy czekamy na odpowiedź.

Żadnej odpowiedzi?

– Jakby w ogóle nic się nie wydarzyło.

To definitywny koniec walki o MRG?

– Wydaje się, że tak. Dlatego zastanawiamy się teraz w PO nad skierowaniem do sądu pozwu zbiorowego przeciwko skarbowi państwa. Należy pokryć straty spowodowane likwidacją MRG. Przecież co najmniej sto tysięcy osób zapłaciło za otrzymanie zezwolenia pozwalającego im na wielokrotne przekraczanie granicy z Rosją w ramach MRG. Część tych osób nie zdążyła skorzystać z tego ani razu. Zbierając podpisy pod petycją o przywrócenie MRG, spotykałem ich sporo. Są bardzo rozżaleni, bo przez niezapowiedziane działania władzy ponieśli wymierne straty finansowe.

Ale formalnie rzecz biorąc, to Rosjanie nie przepuszczają Polaków przez swoją granicę w ramach MRG. Tak pewnie będzie bronił się rząd, gdyby doszło do procesu…

– Tak, ale to jest oczywista i łatwa do przewidzenia reakcja Rosji na zamknięcie granicy dla ich obywateli przez Polskę w wyniku zawieszenia MRG. Poprosiłem o wstępną ekspertyzę i prawnik nie miał wątpliwości, że to wszystko jest skutkiem polskich działań, bo uszczelniając granicę, sprowokowaliśmy Rosjan do tego samego. To było przecież do przewidzenia, że zrobią to samo. Mówiąc wprost – polski rząd świadomie pozbawił swoich obywateli korzystania z prawa, za które oni już zapłacili.

Ilu osób to dotyczy? Na jaką kwotę będzie opiewał pozew zbiorowy?

– Trudno mi już teraz odpowiedzieć dokładnie na to pytanie. Szacuję, że osoby, które zainwestowały, kupując zezwolenia MRG, wydały na to w sumie minimum 30 mln zł. Uważam, że mają teraz prawo domagać się zwrotu pieniędzy, które zainwestowali.

A co z osobami, które zainwestowały np. w zakład usługowy albo sklepik przy granicy, bo zdecydowały się zarabiać na MRG?

– Ta kwestia też jest już analizowana przez prawników.

****

Umowa o MRG obowiązywała od lipcu 2012 roku. Pozwalała na wielokrotne przekraczanie granicy mieszkańcom całego obwodu kaliningradzkiego, a po stronie polskiej mieszkańcom części województwa pomorskiego (w tym Trójmiasta) oraz 10 powiatów z województwa warmińsko-mazurskiego. Polskie MSW niespodziewanie zdecydowało o zawieszeniu umowy o małym ruchu granicznym z Rosją na początku lipca 2016 r. Jako oficjalną przyczynę podano „względy bezpieczeństwa w trakcie szczytu NATO oraz wizytę w Polsce papieża Franciszka”. W reakcji na tę decyzję stosowanie umowy o małym ruchu granicznym zawiesiła ze swojej strony Rosja. Na początku sierpnia MSW poinformowało, że MRG z obwodem kaliningradzkim pozostanie zawieszony bezterminowo.

*Jerzy Wcisła od 2015 roku jest senatorem Platformy Obywatelskiej. Wcześniej jako samorządowiec był zaangażowany w prace nad przygotowaniem polsko-rosyjskiej umowy o MRG

źródło: http://wyborcza.pl/7,75398,21263290,rzad-zaplaci-za-zamkniecie-granicy-z-rosja-ponad-100-tys-poszkodowanych.html


  • 0

Za i przeciw reformie edukacji. Na debacie głównie przeciw

– To jest działanie rujnujące polski system edukacji – mówi o reformie Krystyna Szumilas, była minister edukacji, która wzięła udział w dzisiejszej debacie oświatowej w Elblągu. – Uczniowie będą mieli 16 godzin przedmiotów przyrodniczych w tygodniu, osiem godzin historii, zamiast dwóch – argumentowała z kolei Barbara Antczak z Warmińsko-Mazurskiego Kuratorium Oświaty. W tle dyskusji jest zapowiedź zorganizowania ogólnopolskiego referendum.

      Zorganizowane przez elbląskich parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej spotkanie „Porozmawiajmy o edukacji” wzbudziło zainteresowanie sporej grupy mieszkańców Elbląga i nie tylko. Na sali jednego z elbląskich hoteli można było zobaczyć też samorządowców z naszego regionu. Mimo zaproszenia z powodu obowiązków służbowych na debacie nie pojawili się minister edukacji narodowej Anna Zalewska i warmińsko-mazurski kurator oświaty Krzysztof Nowacki. Kuratorium reprezentowała Barbara Antczak.
– To jest „deforma”, to jest działanie rujnujące polski system edukacji.– mówiła Krystyna Szumilas, była minister edukacji, obecnie poseł i członek sejmowej komisji edukacji, która uczestniczyła w pracach nad zmianami w polskiej oświacie.
     

Lista zastrzeżeń
     
Wątpliwości i zastrzeżeń co do reformy było podczas spotkania bez liku. Przedstawiający je Krystyna Szumilas, Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich i Janusz Koziński z okręgu warmińsko-mazurskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego przedstawiali je ponad półtorej godziny.

– Na 13, 5 tys. szkół podstawowych w Polsce, 10 tys. to są szkoły sześcioletnie, nie będące w zespole w gimnazjum. Tam od 16, 17 lat nie uczono fizyki, chemii. Tam nie ma pracowni fizycznych, biologicznych, ani chemicznych. Tam nie ma nauczyciela, który mógłby tych przedmiotów uczyć – Krystyna Szumilas precyzyjnie punkt po punkcie wskazywała słabe strony przygotowywanej przez rząd reformy.
     – Do dziś nie wiemy, czego będą się uczyć nasze dzieci. Nie ma podstaw programowych. Powstają dla klasy pierwszej, czwartej i siódmej. A w następnym roku mają zostać napisane dla kolejnych klas – dodawał Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
     – Pojawienie się siódmej i ósmej klasy w szkołach wiejskich, przy których funkcjonują przedszkola, może oznaczać konieczność likwidacji oddziałów przedszkolnych. Co z kolei spowoduje utrudnienia w dostępie do przedszkoli – przekonywał Janusz Koziński ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Kolejna sprawa. Jeżeli uczeń gimnazjum nie dostanie promocji do następnej klasy, to w jakiej klasie będzie kontynuował naukę? W szkole podstawowej? I dwa razy otrzyma świadectwo ukończenia podstawówki? – pytał Janusz Koziński.

 – Spośród 13,5 tys. szkół podstawowych w Polsce, 8,5 tys. to są szkoły do 150 uczniów. To oznacza, że jest tam jedna klasa pierwsza, jedna druga itd. Teraz zostaną dołożone jedna siódma i jedna ósma. W tych szkołach w przyszłym roku będą dwie godziny fizyki tygodniowo. Proszę mi pokazać nauczyciela fizyki, który będzie w tej szkole uczył? Albo będzie biegał do dziewięciu szkół, albo w tej szkole fizyki będzie uczył wuefista, historyk w trakcie uzupełniania kwalifikacji, a przez pierwszy rok bez kwalifikacji do nauki tego przedmiotów – straszyła Krystyna Szumilas.

Takich detali wskazywano bardzo dużo. Poruszono także kwestie finansowe. – Według rządu ta reforma nie spowoduje skutków finansowych dla samorządu. To nie jest prawda. Tylko w tym roku koszty nowych podręczników wyniosą 129 mln zł. Koszty egzaminów zewnętrznych to od 4 do 20 mln zł w ciągu 10 lat. Wzrośnie koszt dowożenia uczniów – Marek Wójcik przedstawił szacunki Związku Miast Polskich dotyczące skutków finansowych reformy.

– Podczas prac w Senacie przedstawiłem poprawkę mówiącą o tym, że jeżeli pojawią się koszty po stronie samorządu, to rząd zrekompensuje te wydatki. Niestety projekt nie zyskał akceptacji – dodał Jerzy Wcisła, senator PO.
     

Argumenty z kuratorium
     
Reformy próbowała bronić Barbara Antczak z Warmińsko-Mazurskiego Kuratorium Oświaty. Zrobiła to dopiero, kiedy wprost zapytał ją o to jeden z uczestników debaty. – Przede wszystkim przywrócimy czteroletnie liceum ogólnokształcące. Uczniowie będą mieli 16 godzin przedmiotów przyrodniczych w tygodniu, osiem godzin historii, zamiast dwóch. Zwiększymy pomoc psychologiczno-pedagogiczną. Wzmocnimy bezpieczeństwo w szkole. Wzrośnie rola rodziców w szkołach. Będziemy chronić małe szkoły przed likwidacją. Szkoły będą mogły wprowadzać programy innowacyjne bez dużych obciążeń biurokratycznych – mówiła Barbara Antczak.  
     

Będzie referendum?
     
Tymczasem Platforma Obywatelska i Związek Nauczycielstwa Polskiego spróbują poprzez referendum zablokować wprowadzenie zmian. – Jeszcze do 1 września mamy parę miesięcy. Jak szybko rząd, parlament, prezydent przeprowadził procedury prawne, tak szybko przy odrobinie dobrej woli można je odwrócić. Nie znalazłem żadnego środowiska w oświacie popierające zmiany. Chcemy doprowadzić do referendum. Do 25 stycznia ma się ukonstytuować komitet referendalny. Na razie zastanawiamy się nad treścią pytania referendalnego – zdradził przedstawiciel ZNP.

     – Nieraz już w polskiej rzeczywistości było tak, że się rządy wycofywały z różnych swoich decyzji. Jeśli poparcie pod wnioskiem o referendum będzie duże, to rząd skłoni się do refleksji i wprowadzi pewne zmiany lub opóźni wprowadzenie reformy – stwierdził senator Jerzy Wcisła.

O tym, jak wprowadzanie reformy edukacji w życie będzie wyglądało w Elblągu, będzie można dowiedzieć się podczas kolejnej debaty Urzędzie Miejskim w czwartek o godz. 14.

 

źródło: http://www.portel.pl/wiadomosci/za-i-przeciw-reformie-edukacji-na-debacie-glownie-przeciw/95308 


  • 0

Senator Jerzy Wcisła: Dzisiaj problemem jest nadużywanie demokracji przez PiS

– PiS przepchnął budżet przez Senat. Senatorowie PO nie głosowali, demonstracyjnie wyjmując karty do głosowania. Przed głosowaniem kilku senatorów wyjaśniło, dlaczego uznajemy debatowanie o budżecie za nielegalne. W swojej wypowiedzi wykazałem, że odsunięcie opozycji od udziału w procesie uchwalania budżetu, jest praktyką groźną i wprost nawiązującą do czasów PRL, gdzie opozycja – tak jak na sali kolumnowej – nie ma prawa istnieć. PiS bardzo szybko zbliża się do tych standardów PZPR – tak senator Jerzy Wcisła skomentował wczorajszej posiedzenie w Senacie. Skąd tak ostre słowa?

Wczoraj, 11 stycznia, Senat bez poprawek przyjął ustawę budżetową na 2017 r.

Uważamy, że budżet przez Sejm został  przyjęty nielegalnie, więc nie powinien w ogóle  trafić do Senatu. Konsekwentnie nie braliśmy udziału w debacie budżetowej. Jedyne nasze głosy dotyczyły nielegalności tego głosowania. Do samego budżetu się nie odnosiliśmy ” – powiedział w rozmowie z nami Jerzy Wcisła. 

Na czym polega ta „nielegalność”? – Nie zostały wyjaśnione sprawy, które spowodowały protest posłów Platformy Obywatelskiej, czyli odebrania prawa do uczestniczenia w posiedzeniu jednego z posłów i  zorganizowanie na szybkiego posiedzenia w innym pomieszczeniu – dodał Jerzy Wcisła.  – Późniejsze postępowanie było upartym trwaniem w tym, żeby się nie wycofać ze swojego błędu. Same procedury i przeniesienia obrad, a później głosowanie nad 500 poprawkami w jednym głosowaniu, nie reagowanie na apele posłów, którzy domagali się np. weryfikacji głosowania pokazują, że jest wiele nieprawidłowości. One powinny być albo wyjaśnione, albo trzeba było wrócić do poprzedniego trybu, przywrócić posła i procedować budżet zgodnie z zasadami.

Tak się nie stało, dlatego senatorowie PO zdecydowali nie brać udziału w głosowaniu nad budżetem. – Odmówiliśmy wzięcia udziału w tym procesie, bo on łamał zasady demokracji. Jedną z podstawowych zasad demokracji, która pojawiła się także w ekspertyzach sejmowego biura analiz wykonanym na nasze zlecenie, jest to, aby opozycja miała prawo wypowiedzenia się na temat ustaw – podkreślił senator. –  To jest zadanie  dla partii rządzącej, która powinna zagwarantować opozycji  możliwość sformułowania swoich poglądów podczas debatowania nad ustawami, tym bardziej nad ustawą budżetową.

Co stoi na przeszkodzie, by teraz złożyć odwołanie?

Problem w tym, że dzisiaj nie bardzo się mamy do czego  odwołać, bo zarówno prokuratura jest upolityczniona, jak i Trybunał Konstytucyjny jest całkowicie pozbawiony swojej niezależności. Jest zależny od PiS-u. Nie ma takich organów  „bezpieczników” przed politycznymi nadużyciami ” – mówił Jerzy Wcisła.

Mimo otwartego sprzeciwu posłów i senatorów Platformy Obywatelskiej nie udało się wypracować jednego stanowiska całej opozycji. – To jest słabość opozycji, bo nadal  opozycja w całości nie rozumie, że dzisiaj nie jest czas na  konkurowanie między sobą. Nowoczesna nie powinna konkurować z Platformą Obywatelską czy PSL, z którąś z tych partii. Dzisiaj problemem jest nadużywanie demokracji przez PiS. Jeżeli chcemy coś w Polsce zdziałać, to tylko wtedy, gdy jesteśmy zjednoczeni. Tego nie było – stwierdził Jerzy Wcisła.

Czytaj więcej na http://info.elblag.pl/28,48717,Senator-Jerzy-Wcisla-Dzisiaj-problemem-jest-naduzywanie-demokracji-przez-PiS.html…#ixzz4empLhJCE


  • 0

Senator PO pisze w sprawie posła Krasulskiego. „PiS nie ma monopolu na…”

„Wierzę, że jest tak, jak twierdzą obrońcy elbląskiego posła PiS Leonarda Krasulskiego – że nie uczestniczył on w bezpośredniej pacyfikacji robotników w grudniu 1970 roku. Sprawa ta powinna jednak zostać dokładnie wyjaśniona w oparciu o dokumenty” – napisał w liście do „Wyborczej” senator PO Jerzy Wcisła.
 
Senator Platformy Obywatelskiej z Elbląga zareagował na informację, że poseł PiS Leonard Krasulski – jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego – przez siedem lat był żołnierzem Ludowego Wojska Polskiego i służył w 1. Warszawskim Pułku Czołgów w Elblągu, którego żołnierze w grudniu 1970 roku pacyfikowali protestujących robotników Wybrzeża.

W liście do redakcji „Gazety Wyborczej Trójmiasto” senator Wcisła napisał: „Wierzę, że jest tak, jak twierdzą obrońcy posła PiS Leonarda Krasulskiego – że nie uczestniczył on w bezpośredniej pacyfikacji robotników w grudniu 1970 roku, bo służył w oddziałach medycznych. Sprawa ta powinna jednak zostać dokładnie wyjaśniona w oparciu o dokumenty. Przede wszystkim nie można jednak zapominać, że to właśnie PiS oskarża ludzi na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej – nieważne, co robiłeś, jakim byłeś człowiekiem, ważne, że w latach PRL pracowałeś w określonych formacjach. Tzw. dezubekizacja czy ustawa dotycząca służb celnych nie wdają się w takie niuanse, jak to, co kto w tych jednostkach robił. Mam nadzieję, że ta sprawa, jak i sprawa prok. Piotrowicza ostudzi zapał PiS do przyznawania sobie monopolu na uznawanie części Polaków za gorszy sort, komunistów i złodziei, a swoich ludzi do zaliczania do tych, którzy zawsze stali po właściwej stronie. Dodam, że sam uczestniczyłem w inicjatywie postawienia krzyża w miejscu, w którym żołnierze z tej samej jednostki, w której służył pan Krasulski, zginęli w czołgu, który w stanie wojennym wpadł do rzeki Linawa. Wtedy, były to także ofiary komunistycznej Polski, dzisiaj za sprawą PiS już to takie oczywiste nie jest”.


Kalendarz

Styczeń 2017
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  

Facebook